-cześć, ja przyszedłem do Marka-powiedział.
-wejdź, zawołam go-powiedziałam i gestem ręki zaprosiłam chłopaka do środka. Loczek usiadł w kuchni, a ja poszłam schodami na górę do gabinetu Marka, który pracował w nim od samego ranka. Zapukałam dwa razy i weszłam do środka, zastałam go zakopanego w papierach, prawie nie zauważył że weszłam.
-Harry przyszedł do ciebie, czeka na dole-powiedziałam. Wiedziałam, że kiedy wujek pracuje wiadomości trzeba mu przekazywać krótko. Kiedy kiwną głową wyszłam z pomieszczenia.
-zaraz przyjdzie -powiedziałam do chłopaka wchodząc do kuchni.-chcesz się czegoś napić, albo coś zjeść?
-nie dzięki, przyjechałem tylko po jakieś papiery, które muszę zawieść Paulowi-powiedział.
-pewnie nad tym, Mark pracuje od samego rana-powiedziałam wracając do robienia śniadania. Piekłam naleśniki i wciąż czułam na sobie jego wzrok.To było dość niekomfortowe na szczęście chwilę później usłyszałam kroki i do pomieszczenia wszedł wujek.
-tutaj są wszystkie papiery, -powiedział podając Harremu czerwoną teczkę-mam do ciebie prośbę Charlie, pojedziesz do biura i uprzedzisz ich, że mnie dzisiaj nie będzie ? Jestem wykończony i nie czuję się najlepiej-powiedział. Na jego twarzy widać było wycieńczenie, a worki pod oczami potwierdzały to, że pracował całą noc, chociaż dobrze wiedział że nie powinien.
-jasne, zrobiłam ci śniadanie.-powiedziałam.
-mogę cię podwieźć -powiedział loczek, o którego obecności całkowicie zapomniałam.
-jeśli to nie problem-uśmiechnęłam się do niego lekko.
-jasne, że nie
-pójdę tylko po torebkę. -powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Miałam dzisiaj na sobie kremową spódniczkę, czarną bluzkę z delikatnym nadrukiem i do tego marynarkę. Postawiłam na delikatny makijaż i kilka dodatków. Wzięłam swoją nową czarną torbę i zeszłam na dół, żegnając się z Markiem.
Harry otworzył mi drzwi auta, kiedy weszłam okrążył je i wsiadł do środka od strony kierowcy. Cały czas miło się do mnie uśmiechał,
-skąd właściwie znasz Louisa?-zapytał kiedy wyjechaliśmy z posesji,
-to dość skomplikowane, tak właściwie to on zna mnie a nie ja jego.-powiedziałam, nie chciałam mu wszystkiego opisywać.
-nie rozumiem-odpowiedział patrząc cały czas w skupieniu na drogę,
-ja też trochę się w tym gubię, może Louis ci to lepiej wytłumaczy-powiedziałam chcąc zakończyć te dziwną rozmowę. Chłopak chyba trochę się zraził bo przez resztę drogi, wcale nie rozmawialiśmy.
-dziękuję że mnie przywiozłeś-powiedziałam kiedy zaparkowaliśmy przed studiem.
-nie ma za co, jeśli chcesz mogę się też odwieźć?-zapytał
-tylko, że ja muszę załatwić parę spraw i może mi długo zejść, nie wiem czy chce ci się czekać.
-jak skończysz to zadzwoń, -powiedział i odjechał z uśmiechem nie pozwalając mi na odmowę. Jednak podstęp mu nie wyszedł bo nie miałam jego numeru, a z tego co wiem to nie tak łatwo jest go dostać skoro jest rozchwytywaną gwiazdą. Postanowiłam się tym nie zamartwiać i zająć się pracą.
~~~
Szłam właśnie zanieść ostatnie papiery do gabinetu wujka kiedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i zauważyłam, że dzwoni nieznany numer.
-tutaj Charlie Brown, słucham -powiedziałam odbierając. Wiedziałam że Mark podał już numer mojego telefonu na stronie firmy i klienci mogli dzwonić również do mnie, szczególnie pod nieobecność innych szefów. Bo jak się okazało John-drugi szef- wziął wolne.
-no no jak oficjalnie-zaśmiał się głos po drugiej stronie, którego właścicielem okazał się Harry.-zorientowałem się, że nie masz mojego numeru więc ja postanowiłem zdobyć twój.
-i jak go znalazłeś?-zapytałam
-na początku nie wiedziałem gdzie szukać, ale Liam przypomniał mi że jest coś takiego jak książka telefoniczna.
-i tam naprawdę jest mój numer?-spytałam zdziwiona. Zawsze myślałam, że trzeba podpisać jakąś zgodę, albo pójść do biura czy coś.
-nie wiem, nie zaglądałem-odpowiedział jak gdyby nigdy nic. Mogłam się założyć, że gdybyśmy rozmawiali normalnie a nie przez telefon to wzruszyłby ramionami.
-to skąd masz mój numer?-zaśmiałam się zadając kolejne pytanie.
-znalazłem na stronie studia, to o której mam przyjechać?-zapytał zmieniając temat.
-nie musisz przyjeżdżać, dam sobie radę
-to nie jest odpowiedź na moje pytanie-uparcie dążył do swego.
-właściwie to już skończyłam-powiedziałam zmęczona przekomarzaniem się. Nigdy nie byłam uparta i przegrywałam z takimi osobami bo po pewnym czasie zwyczajnie nie chciało mi się tego ciągnąć.
-okej zaraz będę-powiedział wesoło i się rozłączył. Westchnęłam głośno, chyba muszę nauczyć się asertywności.
Zaniosłam wszystkie papiery, zamknęłam gabinet i wyszłam na parking, gdzie czekał już na mnie Harry oparty o drzwi samochodu. Pomachał do mnie energicznie bym go zauważyła. Szybkim krokiem udałam się w jego stronę bo było już późne popołudnie i na dworze nie było tak ciepło jak rano.
-no na reszcie -powiedział udając znużenie. Jednak po chwili na jego ustach znów pokazał się ten łobuzerski uśmieszek.
-wiesz niektórzy ciężko pracują, -powiedziałam i wsiadłam do samochodu. Chłopak zamknął za mną drzwi i wsiadł z drugiej strony.
-to gdzie mam zawieźć jaśnie panią?-zapytał udając poważnego. Jednak długo nie wytrzymał bo zaczęłam się z niego śmiać.
-o nie, ze mnie nie można się tak bezkarnie śmiać-powiedział i zaczął mnie łaskotać. Nie mogłam opanować śmiechu, przez który co chwila wydobywały się prośby, żeby przestał. Dodatkowo energicznie wymachiwałam rękami jakby to coś miało dać.
Kiedy wreszcie dał mi spokój uśmiechnął się zwycięsko a ja wzięłam głęboki oddech.
-to gdzie jedziemy?-zapytał ponownie
-do domu-powiedziałam ziewając.
-a wieczór zapowiadał się tak miło-powiedział kręcąc głową. Znów wybuchłam śmiechem, który opanowałam zaraz po zobaczeniu groźnej miny chłopaka.
Reszta drogi minęła nam równie zabawnie, Harry wciąż się wygłupiał. Kiedy dojechaliśmy chciałam wysiąść ale Harry mnie zatrzymał, sam wysiadł szybko z auta zakrywając głowę marynarką- bo strasznie się rozpadało- otworzył mi drzwi. Wysiadłam i razem dobiegliśmy do drzwi schowani pod jego okryciem.
-dziękuję-powiedziałam,
-nie ma za co, było bardzo miło- Pożegnaliśmy się i weszłam do środka, w domu było bardzo cicho i paliło się tylko jedno światło- w kuchni. Spokojnie weszłam do środka i zamarłam. Na samym środku leżał Mark, byłam przerażona klęknęłam i próbowałam go obudzić jednak na marne. W tej chwili do pomieszczenia wszedł Harry
-pukałem ale nie otwierałaś, zostawiłaś w aucie... o matko-zamilkł kiedy zobaczył co się stało. Szybko do mnie podbiegł
-co się stało ?
-nie ... wiem, on.. leżał.. jak przyszłam i. i-mówiłam przez łzy.
-spokojnie, zadzwonię po pogotowie zobacz czy oddycha.
Reszta działa się bardzo szybko, rozmowa Harrego mój rozpaczliwy płacz. Później przyjechała karetka i zabrali wujka do szpitala, my musieliśmy jechać za nimi. Chłopak cały czas mnie uspokajał jednak na marne, nie mogłam opanować swojego szlochu, a w głowie pisałam najgorsze scenariusze. Bałam się , tak strasznie się bałam. Wiedziałam że jest poważnie chory, do tego rano mówił że źle się czuje a ja to zignorowałam. Zostawiłam go samego w domu, nie zadzwoniłam nawet raz. Może nie znałam go zbyt długo, ale pokochałam go, pomógł mi kiedy tego potrzebowałam, opiekował się mną. Nie chciałam go stracić.
Kiedy samochód zatrzymał się na parkingu w pośpiechu wybiegłam z auta, słyszałam że Harry mnie woła i goni. Jednak nie miałam zamiaru się zatrzymywać, musiałam wiedzieć co z wujkiem, po chwili dobiegłam do recepcji.
-gdzie leży Mark Walker?-zapytałam szybko, kobieta udzieliła mi informacji i szybko udałam się w tamtym kierunku. Jednak pielęgniarka zabroniła mi na razie wchodzić do środka. Nagle poczułam czyjąś ciepłą dłoń na ramieniu, odwróciłam głowę i zobaczyłam troskliwe spojrzenie Harrego. Wtuliłam się w niego cicho szlochając, on gładził mnie po plecach i głowie tłumacząc, że wszystko będzie dobrze.
Od jakiś dwóch godzin siedzieliśmy w ciszy na niewygodnych krzesełkach.Lekarz wciąż przebywał w sali Marka co strasznie mnie przerażało, zazwyczaj to nie trwa tak długo. Nerwowa bawiłam się swoimi palcami wpatrując się w białe drzwi dzielące mnie od wujka.
-napij się, dobrze ci zrobi-powiedział Harry podając mi kubek z gorącą herbatą. Wzięłam go w swoje zmarznięte dłonie i zaczęłam przyglądać się napojowi. Wzięłam jednego łyka i poczułam przyjemne ciepło, które złagodziło moje wyschnięte gardło. Nagle drzwi od sali otworzyły się i ukazał nam się młody lekarz. Miał na sobie zwykłe jeansy i lekarski fartuch. Z jego miny można było wyczytać, że jest bardzo przejęty i przemęczony.
-ty jesteś Charlie Brown?-zwrócił się do mnie. Szybko wstałam z mojego krzesełka stając obok niego.
-tak to ja, co z nim?-zapytałam z nadzieją. Chciałam, żeby powiedział iż wszystko jest dobrze i możemy jechać o domu.
-nie za dobrze, nowotwór jest już w dość zaawansowanym stadium. Co wiąże się z przemęczeniem organizmu, stres i długotrwała praca źle na niego działają. Do tego pacjent powinien zwiększyć dawkę leków, a on..-lekarz zrobił krótką pauzę, byłam przerażona. Cała się trzęsłam a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. -on odstawił leki całkowicie.-dokończył
-jak to? -zapytałam zdziwiona, -codziennie rano widziałam jak wyjmuje je z pudełka przy śniadaniu.
-widocznie nie chciał pani martwić. Sam nam się przyznał, że już nic nie bierze.
-ale dlaczego? Co z nim teraz będzie?-głos mi się załamywał, wszystko zaczęło mnie przerastać i nie miałam pojęcia co będzie dalej.
-zazwyczaj kiedy pacjenci odkładają leki, to tak jakby zdecydowali że nie chcą już walczyć. -powiedział smutno, jednak o chwili dodał -Oczywiście jeśli pani go przekona możemy wznowić terapię, ale rozmawiałem z nim i to chyba nie będzie takie proste-powiedział. Przeprosił i poszedł dalej, ja nadal stałam w tym samym miejscu i patrzałam się w ślad za lekarzem. Byłam kompletnie zbita z tropu, wujek był wesoły, brał leki. Nic nie wskazywało na to, że planuję się poddać, czy może jednak coś przeoczyłam?
-wszystko okej? -zapytał Harry przyglądając mi się.
-nie Harry nic nie jest w porządku. Muszę z nim porozmawiać-powiedziałam i weszłam do sali. Miałam ochotę nakrzyczeć na niego za to co zrobił i że ze mną nie porozmawiał ale ostatki energii ulotniły się ze mnie kiedy zobaczyłam Marka. Leżał bezwładnie podłączony do masy urządzeń. Jego klatka piersiowa lekko się unosiła, oczy miał zamknięte jednak nie spał bo kiedy usłyszał skrzypnięcie drzwi otworzył oczy i spojrzał na mnie przepraszająco.
-dlaczego?-zapytałam siadając na krzesełku obok łóżka. Poczułam, że po moim policzku spływa łza bezsilności, wujek wyglądał naprawdę tragicznie.
-przepraszam ja...
-dlaczego to zrobiłeś, dlaczego ze mną nie porozmawiałeś? Myślałam, że wszystko jest w porządku kiedy ty powoli się zabijałeś.-mówiłam lekko podniesionym głosem. Nie panowałam nad łzami, które płynęły po mojej twarzy rozmazując doszczętnie mój i tak zniszczony makijaż. Mark położył swoją dłoń na mojej lekko ściskając.
-nie bierz tego do siebie, proszę cię. Ja po prostu się wypaliłem, funkcjonowałem bo musiałem ale nie żyłem już jak dawniej. To wszystko zaczęło mnie przytłaczać, nie chciałem już cierpieć. przepraszam, że nic ci nie powiedziałem, ale nie chciałem cię martwić.
-jeszcze wszystko da się naprawić, możesz wznowić terapię...
-Charlie ja już podjąłem decyzję-powiedział
-ja nie chcę zostać sama, nie zostawiaj mnie proszę..-błagałam przez łzy. Nie panowałam nad sobą, wizja straty Marka strasznie mnie przerażała.
-dasz sobie radę, obiecuje-powiedział i wysilił się na uśmiech. Po tym nastąpiła ciszą, którą przerywało moje ciche łkanie. Nie mogłam pogodzić się z tym, że on się poddał. Czułam, że znowu tracę grunt pod nogami, że znowu ktoś mnie opuszcza. Zawsze mówią "dasz sobie radę" a jeśli nie?
-czy mogę mieć do ciebie prośbę?-zapytał po chwili. Lekko kiwnęłam głową. -nie wiem jak ci to wytłumaczyć. Ja mam córkę, którą oddaliśmy dawno temu. Mama była bardzo chora i nie dałaby rady jej wykarmić. Do tego jej stan psychiczny też nie było dobry.Kiedy zmarła próbowałem odnaleźć Eve ale mi się nie udało, bardzo chciałbym ją zobaczyć jeszcze raz-powiedział.
-jak ma na imię?-zapytałam. Nic nie wiedziałam o tym, żebym miała kuzynkę. Nawet jej nigdy nie widziałam.
-Eve, u mnie w gabinecie jest jedno jej zdjęcie, dostaliśmy je od jej nowej rodziny w 11 urodziny Eve. Nie wiem czy ci pomoże ale...
-postaram się ją znaleźć ale nic nie obiecuję-powiedziałam. Po chwili drzwi od sali się otworzyły i weszła pielęgniarka, grzecznie mnie wyprosiła tłumacząc, że czas odwiedzin już się skończył. Pożegnałam się z wujkiem i obiecałam, że przyjadę rano.
Kiedy wyszłam z sali wybuchnęłam niepochamowanym płaczem, kolejny raz dzisiejszego dnia. Harry od razu wstał z krzesła i mocno mnie przytulił. Gładził moje plecy i próbował mnie uspokoić.
-część-usłyszałam głos za plecami, powoli oderwałam się od Harrego i zauważyłam Louisa. Troskliwie patrzał się na mnie, nie wiedziałam skąd się tutaj wziął.
-co ty tutaj robisz?-zapytałam
-dzwoniłem do Harrego bo długo nie wracał, kiedy mi wszystko powiedział od razu przyjechałem, jak się czujesz ?
-a jak mam się czuć, on jest bardzo słaby, i.. -chciałam wszystko powiedzieć jednak nie dałam rady. Znów zaczęłam płakać, to było silniejsze ode mnie. Tym razem znalazłam się w ramionach Louisa, właściwie to nie było dla mnie teraz ważne.
-spokojnie, chodź zawiozę cię do domu-powiedział i wziął mnie za rękę. Szliśmy przez opustoszały korytarz, a Harry podążał za nami.
-ja pojadę z nią do domu, ty jedź już i odpocznij-powiedział Louis do lokatego, kiedy znaleźliśmy się na parkingu. Właściwie było mi obojętnie z kim wrócę, chciałam tylko znaleźć się w swoim ciepłym łóżku i w spokoju wypłakać. Moje przemęczenie wzięło jednak górę i zasnęłam już w drodze opierając głowę na szybie.
Przetarłam swoje zaspane oczy i powoli podniosłam się z łóżka. Głowa strasznie mnie bolała i miałam podpuchięte od płaczu oczy. Kiedy zdałam sobie sprawę że wizyta w szpitalu nie była snem, wybuchnęłam płaczem. Chwilę później w moim pokoju pojawił się Louis.
-co się stało?-zapytał z troską siadając na łóżku koło mnie. Ja podciągnęłam kolana pod brodę i schowałam swoją twarz w dłoniach. Czułam się fatalnie, nie byłam na siłach przechodzić tego wszystkiego. Jak mam go odwiedzać i rozmawiać z nim ze świadomością że on na pewno umrze. Zazwyczaj ma się choć trochę nadziei a ja?
Nagle przypomniałam sobie o prośbie Marka, jak oparzona wybiegłam z pokoju i udałam się do jego gabinetu. Przeszukiwałam wszystkie szafki i szuflady w poszukiwaniu zdjęcia.
Musiałam odnaleźć te dziewczynę, tylko ona mogła przekonać Marka do wznowienia leczenia. Chwilę po mnie w pomieszczeniu pojawił się Louis, złapał mnie za dłonie i przytulił do siebie.
-co się dzieje?-zapytał, w jego oczach widziałam zdezorientowanie, strach i troskę. Dopiero teraz zdałam sobię sprawę jak musiała wyglądać moja ucieczka z łóżka.
-muszę znaleźć zdjęcie córki Marka-powiedziałam i uwalniając się z jego uścisku wznowiłam poszukiwania.
-to on ma córkę?
-zaginioną i to ja muszę ją odnaleźć-wytłumaczyłam w skrócie-wiem tylko, że ma na imię Eve i tutaj gdzieś jest jej zdjęcie z młodości.
-może to?-zapytał chłopak wskazując na dość zniszczone zdjęcie przypięte do tablicy korkowej w rogu gabinetu. Podeszłam bliżej i przyjrzałam się zdjęciu,które przedstawiało dziewczynkę przytulająca psa. Była wesoło uśmiechnięta, w jej oczach było widać szczęście. Ciekawe czy wie, że wychowują ją zastępczy rodzice. Jej tata umiera, a mama nie żyje. To na pewno nie będzie szczęśliwa wiadomość. Może nie powinnam jej tego mówić? Jednak wiedziałam, że muszę, dla Marka.
Delikatnie odpięłam je i wzięłam do ręki.
-od czego zaczynamy?-zapytał Louis.
-sama nie wiem, ona może być wszędzie-powiedziałam pesymistycznie. Z resztą jak zwykle widziałam wszystko w czarnych barwach.
-może pójdziemy do urzędu i sprawdzimy ile osób o tym imieniu mieszka w Londynie?-zapytał chłopak z lekkim uśmiechem. Bardzo starał się podnieść mnie na duchu jednak to nie było proste zadanie.
Potwierdzajaco kiwnęłam głową i poszłam do swojego pokoju.Założyłam na siebie kremowe rurki, kwiecisty top i rozciągnięty czarny sweter. Kiedy zobaczyłam się w lustrze przeraziłam się, stary, rozmazany makijaż, blada twarz i podpuchnięte oczy. Wyglądałam okropnie, żeby choć trochę poprawić swój stan musiałam użyć większej ilości mascary, wodoodpornego tuszu i kilku innych kosmetyków. Ogarnięta zeszłam na dół gdzie czekał na mnie Louis ze śniadanie. Zniesmaczona spojrzałam na talerz, nie byłam godna. Przeciwnie czułam się przepełniona i nie miałam nawet ochoty na tak przepysznie wyglądające kanapki.
-nie jestem głodna, możemy już jechać?-zapytałam
-zjedz coś, proszę-kiedy zauważył, że nie reaguję zrezygnował dalszej próby namawiania mnie. Westchnął głęboko i podszedł do mnie, razem wyszliśmy z domu. Chwilę później siedzieliśmy już w samochodzie.
Kolejny raz was zawiodłam, tak strasznie mi przykro. Po prostu wszystko zaczęło mi się sypać, nie wiem sama o co walczyć i z kim.
Dobra nie będę was zamęczać moimi probemami, proszę was tylko kometujcie.
Zauważyłam, że trochę osób przestało dwa przedostatnie rozdziały miały po 17 komentarzy a ostatni 9. Powiem szczerze, że było mi przykro.
Swietny rozdzial:)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak mozesz mowic, ze ci nie wyszedl. Na moje oko jest calkiem fajny;)
Podoba mi sie, ze coraz czesciej pojawia sie Harry, bo to moj ulubieniec xd
Po co mam to ukrywac<3
Och co by tu jeszcze dodac...
Mam nadzieje, ze odnajda Eve:p
Czekam na wiecej i zapraszam do siebie:
stereo-soldier.blogspot.com
Pozdrawiam:*
PS. Wszystkiego naj z okazji dnia kobiet!:D
Jejku.. Popłakałam się..
OdpowiedzUsuńKocham!!!!! *o*
Nie wiem jak to robisz ale piszesz po prostu zajebiście! ;*
Czekam n nn! ;)
Świetny rozdział *-* Jak przeczytałam to o Marku, to momentalnie zamarłam i czytałam jednym tchem, świetnie opisałaś!
OdpowiedzUsuńOby on dalej walczył...
Czekam na następny<3
Zapraszam również do mnie, mam nadzieję, że też wpadniesz i skomentujesz x
can-we-stop-this-for-a-minute.blogspot.com
extra !
OdpowiedzUsuńczekam nn ^^
całujee Lola ;*
Bardzo, bardzo, ale to bardzo podoba mi sie twój blog. Masz mega talent - świetnie piszesz, po prostu świetnie. Czekam na next'a. <3
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga. Nie poddawaj się. na pewno dasz radę. Bardzo cieszę się gdy czytam twojego bloga i czekam na następnego posta<333
OdpowiedzUsuńNaprawdę, to cudowne odpowiadanie! KOCHAM Twojego bloga! Nie mg się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przeczytałam całe opowiadanie i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału:)
OdpowiedzUsuńPiszesz naprawdę wspaniale:)
Świetne opowiadanie! Trzymaj tak dalej<3
OdpowiedzUsuńBlog jest cudowny, życzę weny i czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń