„ Nikogo nie ma w domu, powiedziałam ze śmiechem i rozłączyłam się. Zapowiadał się naprawdę miły wieczór...”
Mijaliśmy nieznane ulice w ciszy. Harry skupiał się na drodze, albo był na tyle zamyślony, że nie zwracał na nic uwagi. Od rana czułam się skrępowana w towarzystwie chłopaka. Właściwie nie poruszyliśmy tematu pocałunku, nie wiedziałam co to oznacza, jednak nie miałam na tyle odwagi by rozpocząć rozmowę. Harry zachowywał się tak jakby wcale się tym nie przejmował, jakby nic się nie stało, a może tylko takie miałam wrażenie? Sama nie wiem, od rana w mojej głowie narodziło się tyle pytań i na żadne nie mogę znaleźć odpowiedzi. Błądzę myślami i gubię się w tym wszystkim.
-O czym tak myślisz?-zapytał Harry odrywając na chwilę wzrok od drogi i spoglądając na mnie.
-O wszystkim-odpowiedziałam nie chcąc rozwijać tematu. Nie potrzebowałam teraz kłótni, zaraz mieliśmy się spotkać z kolejną potencjalną kuzynką.
-Okej, rozumiem nie chcesz rozmawiać-powiedział jakby trochę smutny. Znów w aucie panowała cisza, którą zagłuszał tylko dźwięk silnika.
Po pewnym czasie zatrzymaliśmy się przed kolejnym domem. Dzisiaj już szóstym, właściwie to przestałam już wierzyć że ją znajdziemy. A nawet jeśli to czy to coś zmieni? Coraz mniej byłam przekonana do tego pomysłu, może wcale nie powinnam jej szukać? Do tej pory cały czas myślałam o sobie, o tym że nie chcę śmierci wujka a ta dziewczyna może mi pomóc przywrócić mu wiarę i namówić do wznowienia leczenia. Teraz zastanawiam się jak tę wiadomość przyjmie Eve. Czy będzie zła? A może wcale mi nie uwierzy? Przez tyle lat żyła w niewiedzy, a teraz przyjeżdża do niej jakaś nieznana dziewczyna i mówił jej że rodzice którzy ją wychowują to nie są jej biologiczni rodzice. Że jej prawdziwa matka nie żyje, a ojciec leży umierający w szpitalu. Zaczynałam się w tym wszystkim coraz bardziej gubić.
Po pewnym czasie zatrzymaliśmy się przed kolejnym domem. Dzisiaj już szóstym, właściwie to przestałam już wierzyć że ją znajdziemy. A nawet jeśli to czy to coś zmieni? Coraz mniej byłam przekonana do tego pomysłu, może wcale nie powinnam jej szukać? Do tej pory cały czas myślałam o sobie, o tym że nie chcę śmierci wujka a ta dziewczyna może mi pomóc przywrócić mu wiarę i namówić do wznowienia leczenia. Teraz zastanawiam się jak tę wiadomość przyjmie Eve. Czy będzie zła? A może wcale mi nie uwierzy? Przez tyle lat żyła w niewiedzy, a teraz przyjeżdża do niej jakaś nieznana dziewczyna i mówił jej że rodzice którzy ją wychowują to nie są jej biologiczni rodzice. Że jej prawdziwa matka nie żyje, a ojciec leży umierający w szpitalu. Zaczynałam się w tym wszystkim coraz bardziej gubić.
-Będzie dobrze-powiedział Harry łapiąc mnie za rękę by dodać mi otuchy.
-A może nie powinniśmy jej tego mówić?-zapytałam. Chciałam, żeby ktoś mi doradził, by ktoś podjął te decyzję za mnie lub ostatecznie ze mną.
-Ona i tak się kiedyś dowie, lepiej teraz kiedy jedno z jej rodziców żyje-powiedział bardzo poważnie. Lekko skinęłam głową przełykając ślinę. Nacisnęłam dzwonek i po chwili usłyszeliśmy kroki. Zaczęłam się stresować, po raz kolejny dzisiaj. Nagle drzwi się otworzyły i ukazała nam się niska, drobniutka kobieta, na oko miała koło 40. Uśmiechnęła się do nas przyjaźnie
-Wy pewnie przyszliście do Eve, czeka w pokoju-powiedziała otwierając szerzej drzwi. Zdezorientowani spojrzeliśmy po sobie.
-Tak przyszliśmy do niej, ale ona nie wie o naszej wizycie-powiedział Harry chcąc jakoś wyprostować sprawę.
-Jednak chciałabym najpierw porozmawiać z panią-dodałam z lekkim uśmiechem.
-Dobrze, w takim razie zapraszam-powiedziała zdezorientowana kobieta i zaprosiła nas do środka. Weszliśmy do średniej wielkości salonu, połączonego z kuchnią i jadalnią. Był w jasnych, pastelowych kolorach. Dominował tutaj jasny róż. Usiedliśmy na kremowej kanapie, naprzeciwko kobiety. Sama nie wiedziałam od czego zacząć, chociaż prowadziłam już takie rozmowy dzisiaj. Nadal nie byłam pewna czy powinnam ingerować w ich życie, czy mam prawo wywrócić je do góry nogami. Kobieta wydawała się cieszyć życiem, cały czas miała uśmiech na twarzy. Tym razem czułam się inaczej, tak jakbym trafiła w dobre miejsce. Nie zastanawiałam się czy kobieta mnie wyśmieje i zaprzeczy tylko jak zareaguje na to, ze Mark szuka Eve. Spojrzałam na Harrego, który pokiwał delikatnie głową, cicho westchnęłam
-Sama nie wiem od czego zacząć. Zapewne zna pani Marka Walkera?-zapytałam chcąc jakoś przejść do sedna.. Kobieta popatrzała na mnie ze strachem i zdziwieniem w oczach.
-T..tak-odpowiedziała.-Kim ty jesteś?-zapytała,
-On jest moim wujkiem, jest śmiertelnie chory i prosił mnie bym odnalazła jego córkę Eve.-powiedziałam szybko, patrząc na reakcje kobiety. Ona schowała twarz w dłonie, wzięła głęboki wdech już miała coś powiedzieć ale usłyszeliśmy cichy głos. Wszyscy odwróciliśmy się i spojrzeliśmy na drobną, brunetkę przyglądającą nam się ze smutkiem, złością i strachem na raz. Książki, które trzymała w rękach upadły na podłogę.
-To prawda? Jestem jego córką? -zapytała drżącym głosem.
-Tak-odpowiedziała cicho kobieta.
-Dlaczego nic mi nie powiedzieliście? Ty też nie jesteś moją prawdziwą mamą?-zapytała, po jej policzkach płynęły łzy. Nie wiedziałam jak się zachować. Kiedy kobieta ponownie kiwnęła głową, dziewczyna wybiegła z domu. Przez chwilę stałam w miejscu jednak zaraz później wybiegłam za dziewczyną. Dogoniłam ją dopiero kiedy usiadła na ławce w parku. Kolana miała podciągnięte pod brodę, łzy spływały po jej policzkach a ona cały czas patrzyła przed siebie. Usiadłam obok niej, nie wiedziałam od czego zacząć.
-Przepraszam, -powiedziałam, dziewczyna spojrzała na mnie wiec kontynuowałam- Nie chciałam żebyś dowiedziała się tego w tak bezpośredni sposób. Nawet nie byłam pewna czy powinnam ci mówić. Czasem prawda jest niepotrzebna i może tylko niszczyć.
-Dobrze, że mi powiedziałaś, nie chciałabym żyć w niewiedzy. Jestem po prostu zła na moją mamę, właściwie to już nią nie jest. Ugh to takie trudne, po tylu latach dowiedzieć się czegoś takiego. Nie wiem jak mam się zachować, czuję się kompletnie bezradna. Jakby każda decyzja była zła.
-Rozumiem cię, jednak chce żebyś wiedziała, że obojętnie jaką decyzję podejmiesz nie możesz odwracać się od ludzi, którzy się wychowali.
-Ale oni mnie okłamywali!
-Robili to z miłości, pomyśl jak teraz czuje się twoja mama-dziewczyna już otwierała usta by coś powiedzieć, jednak uprzedziłam ją - Nie papiery czy geny czynią ludzi rodzicami lecz miłość, oddanie, wiele chwil spędzonych razem. To gdy mówią, że cię kochają, to gdy każdym twoim sukcesem cieszą się razem z tobą i gdy płaczą bo jesteś smutna. To, że trwają przy tobie na dobre i najważniejsze to że cie kochają
-Skąd możesz to wiedzieć? -zapytała z lekką złością
-Kiedyś przeżyłam coś podobnego do ciebie, jednak byłam raczej na miejscu twojej mamy-powiedziałam a dziewczyna spojrzała na mnie pytająco.- Miałam najlepszego tatę na świecie. Byłam jego oczkiem w głowie, ciągle spędzaliśmy razem czas, grał dla mnie na pianinie,codziennie wieczorem czytał bajki na dobranoc, spełniał każde moje marzenie. Byliśmy ze sobą bardzo blisko,ciągle powtarzał jak bardzo kocha tą swoją rozrabiakę-powiedziałam z uśmiechem, jednak moje oczy się zaszkliły. -Po pewnym czasie rodzice zaczęli się kłócić, podsłuchałam jedną ich rozmowę. Mama płakała tata też miał szklane oczy, jednak bardziej widać było po nim złość. Usłyszałam tylko tyle, że nie jestem jego prawdziwą córką, że mama go zdradziła. Był zły, nawet się ze mną nie pożegnał. Po prostu wyszedł trzaskając drzwiami, wybiegłam za nim, wołałam go. Odwrócił się do mnie tak że dokładnie widziałam jego twarz, był cały zapłakany, pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Spojrzał na mnie ostatni raz, wsiadł do samochodu i odjechał. Nigdy więcej go nie widziałam. Wiem tylko tyle, że wypłynął na jakiś rejs. -powiedziałam wycierając mokry policzek. Wspomnienia były dla mnie bolesne, mimo tego nigdy nie zapomniałam tego zdarzenia. Przez bardzo długi czas śnił mi się nocami.- I pomimo tego, że nie mam jego genów, że to nie jego imię widnieje w moich papierach dla mnie nadal jest tatą. Szkoda tylko, że ja już nie jestem dla niego córką. -dokończyłam.
-Przykro mi -powiedziała z przejęciem.
-Dlatego rozumiem twoją mamę i wiem, że boi się że zostawisz ją i wyjedziesz bez słowa.
-Chyba nie potrafiłabym. Tak w ogóle to kim ty jesteś?-zapytała dziewczyna.
-Jestem twoją kuzynką, Charlie-przedstawiłam się.
-Eve, skoro mówisz, że mam się nie odwracać od rodziców to po co przyjechałaś?-zapytała, widziałam w jej oczach, że gubi się w tym wszystkim,
-Twój biologiczny ojciec jest bardzo chory, prosił mnie bym cie odnalazła. Chciał cie zobaczyć-wytłumaczyłam
-Czyli przypomniał sobie o mnie dopiero kiedy umiera?-zapytała ze złością wstając z ławki.
-To nie tak, on ma wiele problemów i wiem że kiedyś cie szukał jednak nie dał rady. A teraz bardzo żałuje że się poddał. Ja nie będę cię do niczego namawiała, chciałam tylko żebyś wiedziała. Żebyś miała szanse go poznać-powiedziałam. Widziałam, że dziewczyna jest zmęczona i rozbita-Wracajmy już, porozmawiasz z mamą na spokojnie i może razem zdecydujecie co dalej?-zapytałam delikatnie. Dziewczyna skinęła głową i w ciszy wróciłyśmy do domu. Eve weszła do salonu a my z Harrym pożegnaliśmy się, zostawiłam tylko namiary na siebie i pojechaliśmy do domu.
W aucie nie odezwałam się nawet słowem, byłam zbyt przytłoczona tą sytuacją. Ta sprawa z Eve przypomniała mi moje dzieciństwo, mojego tatę i to wszystko przez co przechodziłam. Później wypadek, zaniki pamięci, ojczym,moja ucieczka do Londynu a teraz kiedy poczułam że coś zaczyna się układać. Kiedy znalazłam osobę i poczułam, że mogę na niej polega, zaufać jej, że ona zapewni mi bezpieczeństwo. Ona trafia do szpitala i nie chce walczyć, poddaje się. Mimo, że nie pamiętam większości zdarzeń jakie przeżyłam, te które pamiętam, te które wciąż mnie nawiedzają i nie dają zapomnieć. Te wspomnienia wystarczą by stwierdzić, że nie miałam kolorowego życia. Ale przecież niektórzy mają gorzej np. ci mieszkający w Afryce. Przy tym moje problemy są niczym, a jednak nie dają mi normalnie funkcjonować i zabijają nadzieję i wiarę w normalne życie. Zabierają radość i chcieć pójścia dalej. A może to nie problemy są zbyt duże tylko ja jestem za słaba? Przecież jestem tylko nadwrażliwą smarkulą, która myśli że cały świat się na nią uwziął. Która nie potrafi ułożyć sobie życia, zawsze znajdzie coś co niszczy grunt pod jej nogami. Wszyscy dookoła cieszą się życiem, bawią się, nie pokazują tego że mają problemy, nie potrzebują nikogo do pomocy, nie potrzebują współczucia. A ja? Wciąż powtarzam, że nie potrafię nikomu zaufać, a łapię się każdego kto przechodząc obok mnie spojrzy na mnie. Wciągam go w swoje problemy, wymuszam współczucie. Nawet teraz chcąc pomóc dziewczynie, której życie wywróciło się do góry nogami tak naprawdę opowiadam o sobie. Zwierzam się z przeszłości i nurtujących mnie zdarzeń. Co doprowadza do tego, że jej zaczyna być żal mnie. Jestem żałosna, słaba, za słaba by żyć. Nie potrafię kochać, pomagać. Mogę tylko wciągnąć kogoś do mojego świata i powoli niszczyć go od środka. Wyolbrzymiam problemy by zatrzymać ludzi przy sobie, by myśleli że potrzebuję pomocy, by nie być sama. A kiedy mi się nie udaje uciekam, uciekam by zacząć od nowa.
-Twój biologiczny ojciec jest bardzo chory, prosił mnie bym cie odnalazła. Chciał cie zobaczyć-wytłumaczyłam
-Czyli przypomniał sobie o mnie dopiero kiedy umiera?-zapytała ze złością wstając z ławki.
-To nie tak, on ma wiele problemów i wiem że kiedyś cie szukał jednak nie dał rady. A teraz bardzo żałuje że się poddał. Ja nie będę cię do niczego namawiała, chciałam tylko żebyś wiedziała. Żebyś miała szanse go poznać-powiedziałam. Widziałam, że dziewczyna jest zmęczona i rozbita-Wracajmy już, porozmawiasz z mamą na spokojnie i może razem zdecydujecie co dalej?-zapytałam delikatnie. Dziewczyna skinęła głową i w ciszy wróciłyśmy do domu. Eve weszła do salonu a my z Harrym pożegnaliśmy się, zostawiłam tylko namiary na siebie i pojechaliśmy do domu.
W aucie nie odezwałam się nawet słowem, byłam zbyt przytłoczona tą sytuacją. Ta sprawa z Eve przypomniała mi moje dzieciństwo, mojego tatę i to wszystko przez co przechodziłam. Później wypadek, zaniki pamięci, ojczym,moja ucieczka do Londynu a teraz kiedy poczułam że coś zaczyna się układać. Kiedy znalazłam osobę i poczułam, że mogę na niej polega, zaufać jej, że ona zapewni mi bezpieczeństwo. Ona trafia do szpitala i nie chce walczyć, poddaje się. Mimo, że nie pamiętam większości zdarzeń jakie przeżyłam, te które pamiętam, te które wciąż mnie nawiedzają i nie dają zapomnieć. Te wspomnienia wystarczą by stwierdzić, że nie miałam kolorowego życia. Ale przecież niektórzy mają gorzej np. ci mieszkający w Afryce. Przy tym moje problemy są niczym, a jednak nie dają mi normalnie funkcjonować i zabijają nadzieję i wiarę w normalne życie. Zabierają radość i chcieć pójścia dalej. A może to nie problemy są zbyt duże tylko ja jestem za słaba? Przecież jestem tylko nadwrażliwą smarkulą, która myśli że cały świat się na nią uwziął. Która nie potrafi ułożyć sobie życia, zawsze znajdzie coś co niszczy grunt pod jej nogami. Wszyscy dookoła cieszą się życiem, bawią się, nie pokazują tego że mają problemy, nie potrzebują nikogo do pomocy, nie potrzebują współczucia. A ja? Wciąż powtarzam, że nie potrafię nikomu zaufać, a łapię się każdego kto przechodząc obok mnie spojrzy na mnie. Wciągam go w swoje problemy, wymuszam współczucie. Nawet teraz chcąc pomóc dziewczynie, której życie wywróciło się do góry nogami tak naprawdę opowiadam o sobie. Zwierzam się z przeszłości i nurtujących mnie zdarzeń. Co doprowadza do tego, że jej zaczyna być żal mnie. Jestem żałosna, słaba, za słaba by żyć. Nie potrafię kochać, pomagać. Mogę tylko wciągnąć kogoś do mojego świata i powoli niszczyć go od środka. Wyolbrzymiam problemy by zatrzymać ludzi przy sobie, by myśleli że potrzebuję pomocy, by nie być sama. A kiedy mi się nie udaje uciekam, uciekam by zacząć od nowa.
-Wszystko w porządku?-zapytał zmartwiony Harry. Jemu też zaczynam zabierać życie. Teraz zamiast siedzieć i odpoczywać, być na imprezie czy siedzieć bezczynnie z kolegami, jeździ ze mną i rozwiązuje moje problemy. Nie chcę żeby z nim stało się to co z Louisem. Kiedy jego dziewczyna potrzebowała pomocy on przyjechał do mnie i pytał czy dam sobie sama radę. Przecież to bezsensu. Nie mogę tego robić, nie mogę doprowadzić do tego że uzależnię się od Harrego, a on będzie zauważał moje problemy jako swoje i będzie chciał je rozwiązywać. Nie mogę go wykorzystać i zranić, on na to nie zasługuje. Nikt nie zasługuje na to bym go zraniła i wykorzystała.
-Tak, wiesz co ja wysiądę tutaj bo muszę kupić coś do jedzenia-powiedziałam wskazując na duży supermarket. Chciałam jak najszybciej zostawić go zanim się rozmyślę, zanim znów tchórze i poproszę o pomoc.
-Okej to ja tutaj poczekam-powiedział zatrzymując się na parkingu. Czy on musi tak wszystko utrudniać?
-Nie musisz, chce się przejść. Sama wrócę, cześć-powiedziałam i wyszłam z samochodu nie dając mu czasu na odpowiedź. Szybkim krokiem szłam w stronę sklepu nie odwracając się i zostawiając go za sobą. Po moich policzkach znów płynęły łzy, łzy bezsilności. Jestem tak strasznie słaba,to żałosne.
Chodziłam po sklepie przyglądając się półką obładowanym jedzeniem. Tui słodycze, tam przyprawy, nabiał i pieczywo. Moją uwagę jednak przykuło stoisko alkoholowe. Tak naprawdę nigdy się nie opiłam, z alkoholem miałam do czynienia tylko kilka razy, w małych ilościach. Może czas to zmienić? Im dłużej nad tym myślałam tym ten pomysł wydawał mi się lepszy. Nawet nie zauważyłam kiedy w mojej dłoni spoczęła butelka z wysoko procentowym trunkiem. Przez chwilę przyglądałam się butelce by następnie włożyć ją do koszyka, a za nią kilka następnych. Zadowolona jednak z dość dziwnym, nieznanym uczuciem w środku udałam się do kasy. Odczekałam swoje i wyszłam z budynku z zakupem w reku. Nagle na moich ustach pojawił się uśmiech, otworzyłam pierwszą butelkę. Przez myśl znowu mi przeszło " Jesteś beznadziejna, z niczym sobie nie radzisz". Przed oczami pojawił się obraz zdenerwowanego ojczyma, wracającego z moje wywiadówki.
Usłyszałam trzask drzwi. Zmartwiłam się, nie uczyłam się najlepiej ale miałam dobre oceny, nigdy nie musiałam poprawiać się a co dopiero zostać rok dłużej w jednej klasie. Starłam się i przykładałam do nauki. O co mogło mu chodzić.
- I co jesteś z siebie zadowolona, ze swoich marnych ocen? -zapytał z drwiną " jesteś żałosna" dodał popychając mnie i przechodząc do kuchni. No tak dla niego zawsze nie będę wystarczająco dobra. We wszystkim widzi tylko powód do poniżania mnie, nigdy mnie nie pochwalił zawsze byłam zbyt słaba, zbyt mała, zbyt głupia, zbyt mało osiągnęłam.
Po moich policzkach popłynęły łzy, on ma racje jestem żałosna.Nigdy z niczym nie mogła sobie poradzić, zawsze byłam najgorsza, mała, delikatna i słaba.
Wzięłam duży łyk napoju i poczułam nieprzyjemne pieczenie w gardle, jednak to mnie nie zniechęciło. Udałam się w stronę domu po drodze powtarzając wciąż te samą czynność. Gardło zaczęło się przyzwyczajać, nogi były jakieś lżejsze, umysł zaczął się uwalniać od przykrych wspomnień a na ustach zakwitał uśmiech spełnienia.
Kiedy doszłam do domu, drżącymi dłońmi otworzyłam drzwi i znalazłam się w środku. Rzuciłam torbę na kanapę i położyłam się obok niej, trzymając w ręce kolejną butelkę. Pozostałe ustawiłam na stole i przyglądałam się im. Zrzuciłam z siebie ubrania i na bieliznę zarzuciłam koszule Marka leżącą na krześle. Wróciłam do swoje poprzedniego zajęcia i z każdym łykiem czułam się lepiej, jakby wszystkie problemy odchodziły. Zostałam tylko ja, butelki i to niesamowite szczęście wypełniające mnie od środka. Kiedy zabrakło butelek chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę barku czyli średniej wielkości szafki znajdującej się pod oknem. Otworzyłam ja i moim oczom ukazały się dziesiątki przeróżnych alkoholi. Uśmiechnęłam się do siebie i zaśmiałam cicho wyjmując kilka z nich. Usiadłam na fotelu i usłyszałam dźwięk telefonu, nacisnęłam odpowiedni przycisk i przyłożyłam urządzenie do ucha. " Nikogo nie ma w domu, " powiedziałam ze śmiechem i rozłączyłam się. Zapowiadał się naprawdę miły wieczór.
-Tak, wiesz co ja wysiądę tutaj bo muszę kupić coś do jedzenia-powiedziałam wskazując na duży supermarket. Chciałam jak najszybciej zostawić go zanim się rozmyślę, zanim znów tchórze i poproszę o pomoc.
-Okej to ja tutaj poczekam-powiedział zatrzymując się na parkingu. Czy on musi tak wszystko utrudniać?
-Nie musisz, chce się przejść. Sama wrócę, cześć-powiedziałam i wyszłam z samochodu nie dając mu czasu na odpowiedź. Szybkim krokiem szłam w stronę sklepu nie odwracając się i zostawiając go za sobą. Po moich policzkach znów płynęły łzy, łzy bezsilności. Jestem tak strasznie słaba,to żałosne.
Chodziłam po sklepie przyglądając się półką obładowanym jedzeniem. Tui słodycze, tam przyprawy, nabiał i pieczywo. Moją uwagę jednak przykuło stoisko alkoholowe. Tak naprawdę nigdy się nie opiłam, z alkoholem miałam do czynienia tylko kilka razy, w małych ilościach. Może czas to zmienić? Im dłużej nad tym myślałam tym ten pomysł wydawał mi się lepszy. Nawet nie zauważyłam kiedy w mojej dłoni spoczęła butelka z wysoko procentowym trunkiem. Przez chwilę przyglądałam się butelce by następnie włożyć ją do koszyka, a za nią kilka następnych. Zadowolona jednak z dość dziwnym, nieznanym uczuciem w środku udałam się do kasy. Odczekałam swoje i wyszłam z budynku z zakupem w reku. Nagle na moich ustach pojawił się uśmiech, otworzyłam pierwszą butelkę. Przez myśl znowu mi przeszło " Jesteś beznadziejna, z niczym sobie nie radzisz". Przed oczami pojawił się obraz zdenerwowanego ojczyma, wracającego z moje wywiadówki.
Usłyszałam trzask drzwi. Zmartwiłam się, nie uczyłam się najlepiej ale miałam dobre oceny, nigdy nie musiałam poprawiać się a co dopiero zostać rok dłużej w jednej klasie. Starłam się i przykładałam do nauki. O co mogło mu chodzić.
- I co jesteś z siebie zadowolona, ze swoich marnych ocen? -zapytał z drwiną " jesteś żałosna" dodał popychając mnie i przechodząc do kuchni. No tak dla niego zawsze nie będę wystarczająco dobra. We wszystkim widzi tylko powód do poniżania mnie, nigdy mnie nie pochwalił zawsze byłam zbyt słaba, zbyt mała, zbyt głupia, zbyt mało osiągnęłam.
Po moich policzkach popłynęły łzy, on ma racje jestem żałosna.Nigdy z niczym nie mogła sobie poradzić, zawsze byłam najgorsza, mała, delikatna i słaba.
Wzięłam duży łyk napoju i poczułam nieprzyjemne pieczenie w gardle, jednak to mnie nie zniechęciło. Udałam się w stronę domu po drodze powtarzając wciąż te samą czynność. Gardło zaczęło się przyzwyczajać, nogi były jakieś lżejsze, umysł zaczął się uwalniać od przykrych wspomnień a na ustach zakwitał uśmiech spełnienia.
Kiedy doszłam do domu, drżącymi dłońmi otworzyłam drzwi i znalazłam się w środku. Rzuciłam torbę na kanapę i położyłam się obok niej, trzymając w ręce kolejną butelkę. Pozostałe ustawiłam na stole i przyglądałam się im. Zrzuciłam z siebie ubrania i na bieliznę zarzuciłam koszule Marka leżącą na krześle. Wróciłam do swoje poprzedniego zajęcia i z każdym łykiem czułam się lepiej, jakby wszystkie problemy odchodziły. Zostałam tylko ja, butelki i to niesamowite szczęście wypełniające mnie od środka. Kiedy zabrakło butelek chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę barku czyli średniej wielkości szafki znajdującej się pod oknem. Otworzyłam ja i moim oczom ukazały się dziesiątki przeróżnych alkoholi. Uśmiechnęłam się do siebie i zaśmiałam cicho wyjmując kilka z nich. Usiadłam na fotelu i usłyszałam dźwięk telefonu, nacisnęłam odpowiedni przycisk i przyłożyłam urządzenie do ucha. " Nikogo nie ma w domu, " powiedziałam ze śmiechem i rozłączyłam się. Zapowiadał się naprawdę miły wieczór.
Witam was kolejnym rozdziałem, wiem że jest trochę krótki ale właśnie w tym momencie chciałam go zakończyć. Myślę, że spodoba wam się ten rozdział bo rozwiałam w nim trochę tajemnic.
Jak pewnie zauważyliście ( choć pewnie nie ma tu żadnych chłopaków) zmieniłam wygląd bloga. Prócz szablonu, znalazło się miejsce na aktualności - po lewej stronie. A także, co najważniejsze dla mnie! Trochę zmieniłam zakładkę z bohaterami, możecie teraz zadawać tam pytania do nich. Widziałam to na innych blogach i uważam, że jest całkiem fajne. Możecie pytać o och uczucia, których nie ma w opowiadaniu ( bo w większość jest pisane z perspektywy Charlie) Także zapraszam was do tej zakładki, śmiało!
wspaniały ^^
OdpowiedzUsuńoj nie ładnie Charlie :D
extra !
ciekawe co na pijaną charls poowie reszta xd.
czekam nn <3
Całujee Lolaa ;*
Świetne!
OdpowiedzUsuńPewnie dzwonił wtedy Harry, albo Lou
ciekawa jestem czy da sobie pomóc
tyle pytań i żadnej odpowiedzi:D muszę czekać na następny rozdział!
Kocham...
iamabigtrouble.blogspot.com
Świetny rozdział *w*
OdpowiedzUsuńZnalazłam chwilkę wolnego czasu i wpadłam do Ciebie :) Współczuję i Evie, jak i Charlie :c Biedne...
Ale coś mi się wydaje, że Brown ma za niską samoocenę. Trzeba to jakoś naprawić :) Mam nadzieję, że Harry jej w tym pomoże :D
Czekam na następny ;* x
Świetny rozdział i już czekam na następny ;D
OdpowiedzUsuńrozdział super :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie piszesz świetnie, co wyraziłam w poprzednim poście pod poprzednim rozdziałem :) Nic ująć, nic dodać. Perfect ! <3
OdpowiedzUsuńJoł! Dopiero teraz się tu pojawiłam, ale strasznie się cieszę, że trafiłam na tak wspaniałego bloga! Bardzo ciekawie piszesz i pewnie zostanę tu na dłużej (a nawet do końca). Świetny rozdział, czekam nn i życzę duuużo weny!!!
OdpowiedzUsuńGosia ;***
Hej :)
OdpowiedzUsuńTak jak prosiłaś, jestem i oceniam powyższy rozdział ;) Od razu z góry uprzedzam, że się czepiam. Zawsze kiedy oceniam, staram się wyłapać najmniejsze błędy, ale nie dlatego, że chce Ci tym ubliżyć. Po prostu raczej do niczego Ci się nie przyda, jeśli napiszę: "super opowiadanie", prawda? :) Co więcej dodam, że oceniam całkowicie szczerze. Według własnego sumienia i serca...
No, więc tak:
Piszesz bardzo dobrze. Serio - w opowiadanie łatwo się wczuwa i można aż zatonąć w treści... Lubię to ;) Opis uczuć Charlie kiedy wracała od odnalezionej kuzynki był także świetny.
Jedyne co mnie zdziwiło to to, że Harry i Charlie się już całowali. Z ciekawości, aż odnalazłam we wcześniejszym rozdziale ten wątek. Szczerze powiem, że nie lubię, gdy po paru dniach znajomości bohaterowie od razu się całują. Dla mnie to po prostu dość... nierealistyczne? Nie zrozum mnie źle - wiem, że to tylko fikcja literacka, a to co dzieje się tutaj nie musi być prawdopodobne. Po prostu według mojej SUBIEKTYWNEJ oceny jest to dość przereklamowane i za łatwe.
Zdarzyło Ci się też parę błędów językowych w rozdziale, ale to akurat nie jest tak ważne - każdemu się w końcu zdarzają ;)
Ogólnie rzecz biorąc nie przestawaj pisać. Robisz to dobrze i tego się trzymaj ;)
Never give up ;D
Życzę sukcesów w pisaniu i coraz nowszych czytelników :)
Pozdrawiam, ściskam i całuję! ;3
Ps. Przepraszam jeśli moja opinia nie jest satysfakcjonująca. Nie wiem, czy powinnam oceniać - w końcu sama ciągle się dopiero uczę pisać.... ale cóż... skoro chcecie to macie ;D
Bardzo dziękuję ci za szczerą opinię, bo takie są najważniejsze. A kiedy ktoś pisze nam jaki błędy popełniliśmy łatwiej nam jest poprawić się w pisaniu w przyszłości.
UsuńCo do tego pocałunku, ostatnio sama doszłam do tego, że źle to wyszło. Chciałam to opisać inaczej i miałam na celu coś całkiem innego, ale nie wyszło.
Jeszcze raz dziękuję, za twoją opinię ;)
Każdy z nas cały czas się uczy, myślę że powinnaś oceniać bo dzięki takim opiniom możesz naprawdę pomóc komuś dobrze się rozwinąć.